Wiecie co najbardziej lubię w ślubach plenerowych, a zwłaszcza w ślubach zagranicznych lub „mieszanych” par? Z góry przepraszam, jeśli kogoś urazi to określenie, ale nie znam lepszego. Jeśli macie pomysł na bardziej eleganckie, dajcie znać, chętnie podmienię. W każdym razie zmierzałam do tego, że lubię w tych ślubach ich swobodną atmosferę.
Na typowo polskich ceremoniach, a zwłaszcza na ceremoniach kościelnych, niestety scenariusz jest najczęściej taki: na początku wszyscy goście są strasznie spięci. Prawdopodobnie myślą o tym, czy odpowiednio się ubrali, co należy w danej chwili robić, jak się zachować, co wypada, a czego nie. Więc na wszelki wypadek należy zachowywać się cicho i mieć poważną minę. Można się wzruszyć, ale nie za bardzo, bo wtedy będzie słychać pochlipywanie, a nie daj Boże, żeby się trzeba było wysmarkać, czy coś. Co sobie ludzie pomyślą? Nie można krzyczeć, skandować, gwizdać, żartować, a co gorsza, pod żadnym pozorem nie wolno spożywać napojów wyskokowych w tak wzniosłej chwili, jaką jest składanie przysięgi małżeńskiej. A ja się pytam – dlaczego tego wszystkiego nie wolno?
Od dzieciństwa uczono nas, żeby tłumić emocje. Wyrosły nam całe pokolenia ludzi niepewnych siebie, oglądających się na innych, robiących tylko to, co należy i wypada. Nie uczono nas natomiast szukania prawdy w sobie, wsłuchania się w swoje emocje i okazywania ich. Wstydzimy się radości, wstydzimy się łez, wstydzimy się być sobą. Na palcach jednej ręki mogę policzyć w 100% polskie śluby, na których od samego początku czułam luźną, rodzinną atmosferę, bez jakiejś mega spiny. Oczywiście, lekki stresik jest zawsze i trudno, żeby go nie było. Zazwyczaj jednak dzień ślubu od rana, aż do wypicia kilku głębszych na weselu, sprowadza się do nerwowego odhaczania kolejnych punktów programu.
Co pokrzepiające, to że Pary Młode już coraz częściej są świadome i dokładnie wiedzą, jak chcą spędzić ten dzień. Jednak kwestia rodziny i gości, to zupełnie inny temat. Tu chyba potrzebne są jeszcze lata świetlne, aby pozwolili sobie odpuszczać i po prostu być sobą.
Dlatego z nieskrywaną radością uczestniczę w ślubach takich jak ten, które zaraz zobaczycie. Gdzie drineczki podawane są gościom od wejścia, gdzie dozwolone są wszystkie kolory, fasony, gdzie nikt nikomu nie mówi, co wypada, a co nie. Tu się świętuje miłość!
Natalia i Craig – cudowna, ciepła, otwarta i perfekcyjnie dobrana para. Polka i Szkot – połączenie idealne ; ) Przepełnia mnie wdzięczność na samo wspomnienie ich ślubu, cudownej atmosfery, pięknej ceremonii, szalonego wesela. To był wyjątkowy dzień. Dziękuję Wam za niego!
miejsce / Rezydencja Solei
florystyka / Inna Studio
makeup / Natalia Cybul – Make Up
fryzura / Look of the day
suknia / Bizuu
harfistka / Cecylia Matysik-Ignyś
dj / Funtastic Events