Dziś będzie o wychodzeniu ze strefy komfortu.
Pracując jako fotograf ślubny, jeżdżę po całej Polsce i Europie. Odwiedzam mnóstwo nowych miejsc, poznaję ludzi, których w normalnych okolicznościach, nie miałabym szans spotkać na swojej drodze. Bardzo mnie to otwiera na świat, na nowe możliwości. Dzięki temu wiem, że nie ma jednej sprawdzonej recepty na życie i każdy musi znaleźć swoją własną drogę. Ja już swoją znalazłam, jednak musicie wiedzieć, że moje poszukiwania wiązały się z wieloma wątpliwościami oraz przede wszystkim – z wielokrotnym wychodzeniem ze strefy komfortu. Zaczęło się od samotnych podróży w nieznane, które napawały mnie lękiem ( ślubne miejscówki in the middle of nowhere ; ) Każdy kolejny krok do przodu kosztował mnie wiele stresu, wysiłku, wyrzeczeń, ale teraz wiem, że było warto.
Jednym z ostatnich moich wyczynów, jest fotografowanie na łodzi. Niby nic, a jednak. Kto mnie zna, ten wie, że ja nigdy, przenigdy nie wchodzę na nic, co pływa po wodzie. Mam straszną chorobę morską, dlatego konsekwentnie od lat odmawiam postawienia nogi na czymkolwiek, co pływa. Perspektywa fotografowania ślubu w Berlinie, w rewelacyjnym miejscu, jakim jest Tangoloft Berlin, spowodowała, że bardzo długo pomijałam w myślach fakt, że część przyjęcia ( 3 godziny!) odbywać się będzie na statku. Dopiero na kilka dni przed ślubem, kiedy wizja rejsu stała się niebezpiecznie realna, zaczęłam panikować. Dotarło do mnie, że już nie ma odwrotu i po prostu muszę to zrobić. I zrobiłam! : ) Okazało się, że statek był ogromny, więc prawie wcale nie bujało nim, kiedy płynął po rzece. Do tego adrenalina chyba trzymała całe moje wnętrzności w pełnym skupieniu, nie dając dojść do głosu chorobie morskiej.
Ale w tym dniu ktoś jeszcze przełamał swoją niepewność i swoje lęki i zrobił to z niebywałą gracją. Moja przecudowna Para Młoda!
Zdjęcia, które zobaczycie w tym wpisie miały się nigdy nie ukazać. Jednak Oni również postanowili wyjść ze strefy komfortu i pozwolić, aby świat zobaczył ich szczęście. Mam nadzieję, że zbiorą po tej publikacji tyle ciepłych słów, pochwał i zachwytów, że już nigdy nie zawahają się, aby pokazać innym to, co jest pięknego między nimi. I co było pięknego w tym pełnym wrażeń i pozytywnej energii dniu.
Ślub w Berlinie, przyjęcie na statku, wesele w lofcie. Ludzie z wielu różnych miast, krajów, kultur, wyznający różne religie. Maleńka próbka tego dnia. Zapraszam.
kościół / Heilandskirche am Port von Sacrow
miejsce / Tangoloft Berlin
koordynacia / JaSager Berlin
współpraca / Franziska Dorn
łódź / Schifffahrt in Potsdam
oprawa muzyczna / The Rufus Temple Orchestra / Die Popkrönung